Konstytucja 3 maja zgubiła Rzeczpospolitą
Redakcja portalu Onet.pl rozmawiam z prof. Andrzejem Chwalbą, historykiem
z Uniwersytetu Jagiellońskiego
Nie
mamy czego świętować. Gdyby Konstytucja 3 maja nie została uchwalona, nie byłoby
rozbiorów, a anachronizmy ustrojowe i tak zlikwidowałby Napoleon. W XIX w.
weszlibyśmy jako jedno z największych państw kontynentu. Nie musielibyśmy
wykrwawiać się w powstaniach.
***
Świętujemy dziś rocznicę uchwalenia Konstytucji 3 maja. A może nie ma
czego świętować? Rzeczpospolitej nie zgubiła przecież anarchia, alegorączka
reformatorska, która zaowocowała uchwaleniem Konstytucji.
Można sobie wyobrazić, że 3 maja 1791 r. nie uchwalono Konstytucji.
Wówczas nie byłoby wojny w jej obronie i drugiego rozbioru. Nie wybuchłoby
powstanie kościuszkowskie, które doprowadziło do trzeciego rozbioru i wymazania
Rzeczpospolitej z mapy Europy. Te wydarzenia stanowią niepodzielną całość.
Konstytucja była kamieniem, który spowodował lawinę. Była prowokacją, na którą
Rosja odpowiedziała tak, jak odpowiedzieć musiała, chroniąc swoje imperialne
interesy.
Rosja musiała tak zareagować? Istniał projekt oddania polskiego tronu
najmłodszemu wnukowi Katarzyny II, Konstantemu Pawłowiczowi. Polityczny związek
odrodzonej wewnętrznie Rzeczpospolitej z Rosją był niemożliwy?
Stanisław August Poniatowski starzał się, nie miał prawowitego męskiego
potomka. Przed uchwaleniem Konstytucji chciano, by na tronie w Warszawie zasiadł
ktoś z dynastii Romanowych. Rosja powiedziała "niet". Dopiero wtedy
postanowiono, że tron polski przypadnie saskim Wettynom, co zostało zapisane w
Konstytucji.
Katarzyna II nie mogła i nie chciała zaakceptować pomysłu osadzenia na
polskim tronie dynastii rosyjskiej. Nie miała zamiaru renegocjować warunków
politycznej kooperacji Petersburga i Warszawy. W Rzeczpospolitej przez
kilkadziesiąt lat największą władzę miał rosyjski ambasador. Katarzyna nie
chciała zmieniać tego stanu, a Rzeczpospolita dzięki Konstytucji stała się
krajem suwerennym. Wzmocniony wewnętrznie poddany przestawał być poddanym. To
było dla carycy nie do przyjęcia.
Czy w ogóle mogło nie dojść do uchwalenia Konstytucji 3 maja? Czy wywołana
przebudzeniem umysłowym gorączka reformatorska musiała przynieść taki efekt?
Może w pewnym momencie trzeba było wykazać się realizmem politycznym i
powiedzieć: "Stop. Zaczekajmy, bo robi się bardzo niebezpiecznie".
Przedstawiciele opozycji magnackiej, późniejsi targowiczanie, grzeszyli
brakiem mądrości politycznej, ale ten grzech dotyczy też ludzi, którzy
przygotowywali Konstytucję. Reformatorzy próbowali zabezpieczyć politycznie
swoje dzieło. Ignacy Potocki negocjował w Stambule i Sztokholmie, bo Turcja i
Szwecja prowadziły wojnę z Rosją. Sondowano zamiary Londynu. W końcu oparto się
o Prusy. Zawarto przymierze z państwem najbardziej zainteresowanym dalszym
uszczuplaniem terytorium Rzeczpospolitej, więc sojusz oczywiście pozostał tylko
na papierze.
To wszystko były bardzo wątłe podstawy do budowania czegokolwiek, a co
dopiero do podejmowania próby radykalnej przebudowy ustroju. Być może wobec
zdecydowanie zniechęcających sygnałów z Petersburga i Wiednia należało czekać z
reformami na bardziej stosowny moment.
Prawdziwi mężowie stanu nie uchwalaliby Konstytucji. Krok po kroku
kontynuowaliby reformy. Sejm, który rozpoczął obrady w 1788 r., wiele zmienił na
lepsze. Zwiększono armię, przyznano pewne prawa mieszczanom, usprawniono system
administracyjny i podatkowy. Te zdobycze można było zachować, bo Rosja godziła
się na ograniczoną przebudowę państwa. Niestety, polskie elity polityczne nie
określiły granic realnych do wykonania zmian. Nikt nie ustalił, gdzie należy się
zatrzymać. Nikt nie powiedział, że jeżeli się nie zatrzymamy, to grozi nam
poważne niebezpieczeństwo. To był błąd.
A gdzie należało się zatrzymać?
W kwietniu 1791 r. Przed Konstytucją. Z punktu widzenia przetrwania
Rzeczpospolitej należało tak zrobić. Sięgnięcie przez Polaków po wzorzec
amerykański – bo żadne inne państwo na świecie nie miało wtedy konstytucji – dla
ościennych monarchów oznaczało rewolucję. Rzeczpospolita stała się częścią
świata rewolucji. Dokonała wyboru i poniosła porażkę.
To rozumowanie nie może jednak prowadzić do postawienia zarzutu polskim
elitom narodowym, że zrobiły źle, uchwalając konstytucję. Konstytucja 3 maja
była znakiem mądrości i odrodzenia narodu. Świadczyła o naszej dojrzałości
intelektualnej i patriotyzmie. Polacy mieli dzięki niej swoją Wielkanoc. Z tego
dokumentu możemy być dumni.
Gdyby nie Konstytucja 3 maja, to Rzeczpospolita doczekałaby lepszych
czasów? 16 listopada 1796 r. zmarła caryca Katarzyna II. Od upadku powstania
kościuszkowskiego do jej zgonu minęły niemal równe dwa lata. Następca Katarzyny,
Paweł I, otwarcie mówił, że był przeciwny rozbiorom. Utonęliśmy tuż przy brzegu.
Katarzyna faktycznie była głównym konstruktorem decyzji o rozbiorach.
Pierwotna myśl carycy przewidywała zachowanie Rzeczpospolitej w całości, jako
rosyjskiego protektoratu. To się nie udało, więc później konsekwentnie dążyła do
jej podziału. Jej syn, Paweł, był osobą o bardzo ograniczonych zdolnościach
psychicznych i intelektualnych. Szczerze nienawidził swojej matki i faktycznie
można przypuszczać, że nie dążyłby do rozbiorów. Gdyby reformatorzy wstrzymali
się z uchwaleniem Konstytucji, to Rzeczpospolita raczej na pewno byłaby nadal
obecna na mapie Europy. Istniałby pewien byt polityczny. Przetrwalnik.
Załóżmy więc, że nie dochodzi do uchwalenia Konstytucji 3 maja. Nie ma
drugiego i trzeciego rozbioru. Umiera Katarzyna II. Polska wchodzi w XIX wiek
jako jedno z największych państw Europy i nadal jest rosyjskim protektoratem.
Nadchodzi epoka napoleońska. Nie idziemy z cesarzem Francuzów na Moskwę?
Paweł I panował krótko. Został odsunięty od władzy i zamordowany. Jego
następca, Aleksander I, był filarem obozu antynapoleońskiego. Jeżeli Polska
nadal byłaby protektoratem Rosji, siłą rzeczy nie byłoby raczej legionów,
Księstwa Warszawskiego i 100 tys. polskich żołnierzy w armii maszerującej na
Moskwę. Trudno natomiast przewidzieć jaka byłaby polityka Napoleona wobec
Rzeczpospolitej. Gdyby nie było elit 3-majowych, nie miałby z kim rozmawiać w
Warszawie. Na pewno nie porozumiałby się ze światem starszyzny sarmackiej.
Cesarza Francuzów od naszych "panów braci" dzieliła przepaść.
Można natomiast przypuszczać, że reformatorzy doby Sejmu Wielkiego
dążyliby do porozumienia z Napoleonem. Gdyby Rzeczpospolita znalazła się – nawet
na krótko – pod kontrolą Francji, to na pewno pewne reformy wprowadziliby ludzie
Napoleona. Nasze anachronizmy ustrojowe, które zlikwidowała Konstytucja 3 maja,
i tak przestałyby istnieć. Napoleon – wszędzie tam, gdzie doszedł, – urządzał
świat na sposób nowoczesny.
Ale Napoleon przegrał.
Bo musiał przegrać – wcześniej czy później. Nie mógł wygrać z całą Europą.
Po jego porażce Rzeczpospolita i tak by istniała. Prawdopodobnie wyszłaby z
epoki napoleońskiej wzmocniona wewnętrznie.
Jeżeli dotrwałaby do roku 1815, do kongresu wiedeńskiego, który ustalił
ład polityczny w Europie ponapoleońskiej, to mielibyśmy całe stulecie spokoju.
Na kongresie na pewno nie zadecydowano by o wymazaniu Rzeczpospolitej z mapy
Europy, choćby ze względu na zasadę zachowania równowagi politycznej. W Wiedniu,
choć Rzeczpospolita nie istniała, postanowiono o powołaniu do życia dwóch
niesuwerennych państw polskich: Rzeczpospolitej Krakowskiej i Królestwa
Polskiego. Jeżeli przed kongresem istniałaby Rzeczpospolita, a nie napoleońskie
Księstwo Warszawskie, to nasze widoki prezentowałyby się całkiem dobrze. Można
sądzić, że mielibyśmy państwowość. Państwo polskie dotrwałoby do 1914 r. Nie
sposób zgadnąć, po której stronie stanęlibyśmy w I wojnie światowej, ale w 1918
r. nie musielibyśmy odzyskiwać niepodległości.
A wcześniej wykrwawiać się w kolejnych powstaniach i walczyć z
germanizacją i rusyfikacją. Bylibyśmy teraz zupełnie innym narodem i żylibyśmy w
zupełnie innym państwie?
Inna pewnie byłaby cała Europa. W XIX wieku, pod zaborami, żywioł polski
poniósł olbrzymie straty. Polacy ulegali asymilacji do kultur państw zaborczych.
Wilno około 1820 r. było stolicą polskiego romantyzmu. Pod koniec XIX w. nie
miało już żadnego znaczenia dla kultury polskiej. To pokazuje jak przegraliśmy
XIX wiek. Gdyby nie zabory, ranga Polski w Unii Europejskiej byłaby dziś
nieporównywalnie wyższa. Wschodnia granica Unii też biegłaby w innym miejscu.
***
Wywiad został przeprowadzony na okoliczność obchodów Konstytucji 3-maja w
roku 2009 :
29.04.2009 12:20/Onet.pl, Wojciech Harpula
***
Od Redakcji portalu Kurkiewicz Family: czyli jak to w Polsce: chcielim
dobrze, a wyszło jak wyszło...
|